Książki obecne były w moim życiu od zawsze. Nie pamiętam pierwszej samodzielnie przeczytanej książki. Pamiętam wiele książek z czasów mojego dzieciństwa. Niektóre z nich były mi tak bliskie, że po dzisiejszy dzień lubię do nich wracać. Pierwsze lata mojej szkoły opierały się na nauce czytania, pisania i liczenia. Nie zawsze są to miłe wspomnienia, bo nie zawsze ta nauka szła łatwo. Ile razy trzeba było siedzieć nad zadaną czytanką, czy czytać książkę –lekturę, która wydawała się mało interesująca? Oj, bywało tak. Dzisiaj jest mi żal, że troski dnia codziennego i ten bezlitośnie pędzący czas wręcz zabraniają mi czytać tak dużo jakbym sobie tego życzyła. Ale wciąż najczęściej sięgam po książki dla dzieci. Nie tylko z sentymentu, ale także przez silnie we mnie tkwiące poczucie obowiązku zaszczepienia w dzieciach miłości do słowa drukowanego. Nie chwaląc się, idzie mi dobrze. Moje starsze dzieci świetnie czytają w dwóch językach; w polskim i angielskim i co najważniejsze –kochają książki.
A właściwie jak to jest z tą nauką czytania w Wielkiej Brytanii? Czy jest aż tak źle jak czasami opisują to różne portale internetowe czy prasa? Nie, nie jest. Wprawdzie patrząc na statystyki znajomość czytania dzieci w brytyjskich szkołach może wypaść gorzej niż ich choćby polskich rówieśników, ale wynika to zupełnie z czego innego. Statystyki nie biorą pod uwagę ogromnej ilości dzieci imigrantów przybywających do Wielkiej Brytanii , które często nie znają języka angielskiego, nie rozumieją poszczególnych liter, a naukę czytania muszą zaczynać od początku. Tych dzieci jest sporo, więc mimo ogromnego wysiłku tutejszych szkół w pomoc dla nich, wciąż zaniżają statystyki.
Powracając do czytania, kiedy nasze dzieci chodzą już do szkoły, ale jeszcze nie czytają, zakłada się im zeszyt, w którym każdego dnia rodzice i nauczyciele notują, jaką książkę dziecko miało w ręku i ile stron dziennie przeczytało na głos. Są to najczęściej książki, które dziecko dostaje do przeczytania od szkoły. Nie są to książki ze szkolnej biblioteki, tylko klasowej biblioteczki i pożycza się je według umiejętności czytelniczych danego dziecka. Na początku są to książki obrazkowe. Zadaniem dziecka jest opowiadać to, co widzi na obrazku, snuć domysły, a dorosły ma mu pomagać zadając pytania typu: „Czy myślisz, że to dobrze…?”, „ Jak myślisz, co się stanie jeśli….?”, „ A czy ty też czasem…?” i tak dalej. Z czasem dziecko dostaje książki z pojedynczymi słowami, potem zdaniami i tak dalej. Najpopularniejsze wśród tych książek są te, które opowiadają o pięcioosobowej rodzinie i ich psie. Mamę, tatę, Biff, Chip, Kipper i ich dużego, żółtego psa- Floppy zna niemal każde dziecko w Anglii. Ucząc się czytać dziecko poznaje tą rodzinę, o której życiu i przygodach dnia codziennego opowiadają poszczególne książeczki o różnym stopniu trudności. Wszystkie przygody i zdarzenia bohaterów są jakby żywcem wyjęte z życia każdego małego Brytyjczyka, tak też książki te są bardzo popularne, ciekawe i lubiane. Książkowa rodzina ma również swoją stronę w Internecie –tutaj. Ale w Wielkiej Brytanii podobnych serii książek jest bardzo dużo. Mają ważne zadanie: nauczyć małego czytelnika opowiadać, czytać, myśleć i wysuwać wnioski.
Kiedy nauka czytania jest opanowana (na ogół dzieci w wieku sześciu i siedmiu lat czytają już płynnie), wtedy zaczyna się prawdziwa przygoda z książką. Może ciekawostką będzie fakt, że w Wielkiej Brytanii nie istnieje pojęcie lektura do przeczytania. Owszem, są określone opowiadania, wiersze, które są czytane i poddawane różnym analizom na lekcjach. Cały czas kontroluje się zaangażowanie dzieci w czytanie książek, ale książki te nie są lekturami i nie „omawia się” ich. Książki, przez cały okres szkoły podstawowej czyta się też na lekcjach. Najpierw 10- 15 minut czytania po powrocie do klasy z godzinnej przerwy. Dzieci wyciszają się nad książką. Często inne dorosłe osoby przychodzą do szkół i angażują się charytatywnie w to czytanie na przykład słuchając dzieci. Do tego dochodzi jeszcze 10- 15 minut czytania przed końcem dnia w szkole, ale wtedy książkę czyta nauczyciel lub jego asystent.
Pracując w szkole miałam okazję obserwować naukę czytania i muszę szczerze przyznać -bardzo mi się podoba. Wiadomo, że często zaniedbania rodziców i ich obojętne podejście do tej kwestii może mieć –ba!- i ma negatywny wpływ na miłość dziecka do książki, ale wydaje mi się, że zdecydowana większość dzieci uwielbia książki na starcie ich przygody z czytaniem. Przecież książka to taka fantastyczna przygoda!
Jeśli jesteście ciekawi, jakie książki cieszą się największą popularnością wśród dzieci, opowiem wam o tym następnym razem. Bądźcie ze mną!