Podobno to miejsce
ma magiczną moc. Przez stulecia jedni widzieli w nim dzieło słynnego
czarnoksiężnika Merlina, inni opowiadali mity o olbrzymach. Dziś są też tacy,
co upierają się przy twierdzeniu, że to „obcy” z odległych galaktyk zostawili
po sobie ślad. Naukowcy i archeolodzy badają i publikują swoje teorie, choć nawet
oni przyznają się do tego, że nie wszystko tutaj jest jasne i pewne. Słynne na
cały świat, odwiedzane przez tysiące ludzi oraz oblegane przez wielu „pielgrzymów” w czasie przesilenia letniego i zimowego, pełne tajemnic,
zagadek i znaków zapytania - Stonehenge.
Ja wiedziałam, że kiedyś przyjdzie taki dzień, kiedy moja ciekawość
zaprowadzi mnie prosto w ten niezwykły krąg.
Taka już jestem -
jeśli planujemy podróż, ja zaraz doszukuję się tak zwanych „po drodze” ciekawych
do zobaczenia i zbadania miejsc. W taki sposób trafiliśmy do Stonehenge w
hrabstwie Wiltshire, choć uczciwie muszę przyznać, że wcale nie było to tak „po
drodze” jak mi się wydawało podczas studiowania mapy. Gdybym miała opisać,
gdzie znajduje się ta megalityczna budowla to powiedziałabym, że gdzieś
pomiędzy trzema miejscowościami: Shrewton, Amesbury i Salisbury. Blisko tego
miejsca, gdzie droga A344 spotyka się i łączy z A303. Zbliżając się do Stonehenge
poczułam lekko narastające napięcie. Droga prowadziła z górki, a im bliżej
byliśmy celu naszej podróży, tym bardziej okolica przypominała trawiaste pustkowie.
Dziwne uczucie, pewnie spotęgowane deszczową i pochmurną jesienną aurą. Zdawało
się, że granatowe i ciężkie chmury lada moment urwą się z nieba i runą na nas z
całym impetem. W takiej atmosferze, w tym pustkowiu ujrzeliśmy znane nam już wcześniej
z fotografii kamienie. Dziś już wiemy, że ta uboga w roślinność okolica jest
namagnesowana i dlatego trudno tam o drzewa czy krzewy. Nawet trawa jest dużo
rzadsza i gorsza niż na przykład kilkaset metrów dalej.
„Uzbrojeni” w
kurtki, odpowiednie obuwie, parasole i audio - przewodniki przypominające
telefony komórkowe udaliśmy się na obchód.
Audio - przewodnik (wówczas nie był dostępny w języku polskim), z
którego snuły się fantastyczne historie i niezwykłe legendy związane z tym miejscem
przeniósł nas w odległe czasy. Zapomnieliśmy nawet, że jest nam zimno czy
nieprzyjemnie mokro i nie zauważyliśmy jak ulewa ostatecznie zamieniła się w
mżawkę, a wiatr, który hulał sobie swawolnie pomiędzy głazami przepędził
złowrogie nam chmury. My byliśmy odurzeni odgłosami czasów nam bardzo
odległych.
Zanim archeolodzy
postawili „diagnozę” dotyczącą pochodzenia tajemniczego kręgu kamieni, w
odległym średniowieczu ludzie wierzyli, że miejsce to związane jest ze słynnym
i wszechobecnym w wielu legendach czarnoksiężnikiem Merlinem. Według nich to
Merlin zbudował ów krąg używając w tym celu kamieni pochodzących ze zrujnowanej
świątyni w Irlandii. Z miejsca, gdzie wcześniej rozegrała się pełna
okrucieństwa bitwa pomiędzy Brytanami a Saxonami. Brytanie ponieśli srogą
klęskę i zostali tam zmasakrowani. Ale kiedy z wygnania powrócił prawowity król
Brytanów - Aurellus Ambrosius, zła passa przerodziła się w zwycięstwo: Brytanie
pokonali Saxonów. Król chciał zbudować coś, co dziś nazwalibyśmy pomnikiem i
upamiętnić w ten sposób wszystkich jego poległych wojowników. Za radą Merlina
pomnik powstał z ruin tamtejszej świątyni, tylko w miejscu odległym od
Irlandii, w Stonehenge.
Inna
średniowieczna opowieść donosi nam, że w okolicy dzisiejszego Stonehenge
mieszkali kiedyś olbrzymi. Ludzie wierzyli, że interesujący nas kamienny krąg
zbudował olbrzym, a kamienie miały uzdrawiającą moc. Jeśli olbrzym źle się czuł
i był chory, przynosił tu wodę i polewał kamienie, a tą resztę, która mu
zostawała wypijał lub przeznaczał do zrobienia ziołowych nalewek. Olbrzymi
mieli wielu naśladowców. Przez setki lat podobnie postępowało wielu pielgrzymów
z nadzieją na cud uzdrowienia. Pewnie wielu z nich robiłoby to i dziś, gdyby
opiekunowie tego miejsca nie ogrodzili kamieni zapewniając im swego rodzaju „intymność”.
Przez wiele lat, z powodu wiary w olbrzymów, Stonenhenge nazywano „Giant’s
Dance” (Miejscem Tańca Olbrzymów).
A co na temat
kręgu mówią nam archeolodzy i badacze? Czy wiedzą, jak te niezwykłe kamienie się
tutaj znalazły?
Początki Stonehenge
Tak prawdopodobnie wygladało ukończone Stonehenge
W takim razie co
badacze sądzą o kamiennych płytach i głazach? Jedne z nich „przywędrowały” z
rzeki Avon, inne z miejsc odleglejszych jak na przykład tzw. niebieskie kamienie
(bluestones). Niebieskie prawdopodobnie pochodzą z południowozachodniej Walii,
bo tylko tam odnaleziono im podobne. Jeśli stamtąd, to jesteście w stanie sobie
wyobrazić ile kosztowało to wysiłku i czasu? To ponad 300 kilometrów! Nie było
ich mało i nie ważyły jak piórka! Oryginalnie było ich 80 sztuk, a największe z
nich ważyły około 40 ton i mierzyły ponad 7 metrów długości. Ustawiono je w
taki sposób, że tworzyły koło. Koło niebieskich głazów (29.6m x 29.6m) w środku
kręgu (85.4m x 85.4m). Równo jak po odmierzeniu miarką. Pięć największych z nich ustawiono w samym
środku na kształt podkowy.
Droga, jaką musiały pokonać niebieskie kamienie
Nikt nie wie, ile lat czy wieków kamienie tak
stały. Pewne jest, że po jakimś czasie zmieniła się koncepcja budowy.
Budowniczym przestało podobać się 80 jednego rodzaju głazów skupionych w jednym
miejscu. Część z nich zostało zastąpione piaskowcami pochodzącymi z odległej o
20 mil miejscowości Marlborough Downs. Kiedy stanęłam najbliżej jak mogłam tej
kamiennej konstrukcji i przyjrzałam się jej uważnie, też przez chwilę poddałam w
wątpliwość, czy bez pomocy czarów lub siły olbrzymów było możliwe ich
przetransportowanie w to miejsce? Ale widocznie w tamtych czasach ludzie byli
niezwykle silni i wytrwali. Na uwagę zasługuje też ich pomysłowość mocowania
głazów (rysunek obok).
Nawet dziś nikt nie
wie na sto procent, w jakim celu powstała ta budowla. Czy było to miejsce kultu
słońca i księżyca? Niektórym ustawienie głazów kojarzyło się z szubienicą, stąd
dzisiejsza nazwa. Archdeacon of Huntingdon (XIIwiek), jako pierwszy stwierdził,
ze kształt tej budowli przypomina mu szubienicę, co w języku staro angielskim
oznaczało „hen(c)en”. Natomiast słowo „henge” to inaczej kręgi, a „stone” –
kamień. Kamienne Kręgi.
Dziś Kamienne
Kręgi wzbudzają ogromne zainteresowanie turystów. Kiedy damy „wolną rękę”
naszej wyobraźni, możemy przeżyć ciekawą przygodę i poczuć się przez chwilę
tak, jakby ktoś przeniósł nas w przeszłość. Poddając się wyobraźni i słuchając
przewodnika możemy również troszkę się bać. Bo tajemnica tego miejsca i surowe
otoczenie powoduje uczucie obawy czy strachu. Nie wiem, czy dawny właściciel
ziemi gdzie znajduje się Stonehenge też miał takie uczucia, że w 1915 roku
ostatecznie wystawił to miejsce na licytację i sprzedał za sumę 6.600 funtów.
Gdyby wtedy ktoś mu powiedział ilu turystów będzie je odwiedzać, ilu artystów
malować i że w 1986 roku zostanie wpisane na światową listę zabytków UNESCO, to
jak myślicie –sprzedałby czy nie?
P.S. Wszystkie rysunki pochodzą z książki Caroline Crewe-Read "Stones Circles".