Dawno temu, każdemu kto próbowałby mi wmówić, że emigruję z ukochanej Polski, wybiłabym to z głowy choćby za pomocą młotka. Podróże kształcą, a życie doświadcza. Tak też Bóg dmuchnął w żagle i okręt mojego życia z rodziną na pokładzie odpłynął w dal, by zacumować gdzieś w samym sercu Wielkiej Brytanii. Od kilku lat uczę się tego "tutaj". Poznaję, doświadczam, smakuję, dziwię się, zachwycam, czasem nie dowierzam, porównuję i opisuję. A kiedyś...? Kto wie, może Bóg znów dmuchnie w żagle i popłyniemy gdzieś dalej, do innego portu? Ale póki co, już dzisiaj zapraszam was na wspólny rejs po Wielkiej Brytanii. Będzie mi bardzo miło gościć was pod moimi żaglami.

środa, 22 grudnia 2010

Hasło"Christmas" -część II

Neony, krzykliwe świąteczne reklamy, świecące dekoracje miejskie i choinki. Zbyt głośne, dobiegające ze sklepów świąteczne piosenki, a nawet kolędy. Wszystkie te rzeczy bardzo nas zmęczyły pewnego dnia , kiedy to z dzieckiem wybrałam się do centrum miasta w celu załatwienia ważnej sprawy. Przystanęłyśmy na moment przy szopce betlejemskiej. Nie, nie przejęzyczyłam się –szopka jest zawsze, co roku w tym samym miejscu. W samym centrum miasta, tuż obok wielu galerii handlowych i biblioteki publicznej. Piękna szopka stoi jakby w centrum ludzkiego przedświątecznego szaleństwa kusząc przechodniów o chwilę uwagi, może zadumy? I zapatrzyłyśmy się na piękne figury Rodziny Świętej i małego Jezuska, które zdawały się uśmiechać do nas na tle betlejemskiego krajobrazu. Przez chwilę miałam wrażenie, ze poza nami nikt tutaj nie staje. Jeszcze kilka lat wcześniej szopka była tematem dyskusyjnym, bo przecież wzbudza kontrowersje, a może nawet obraża uczucia religijne innych wyznań. Moje uczucia ociepla i pewnie nie tylko moje, skoro nadal tutaj jest. Stałyśmy chwilę, gdy nagle podeszła do szopki pani z małym chłopcem; „Look, baby Jesus is here!” zawołała pani, a dziecko przytknęło nos do szyby i z otwartymi szeroko oczami chłonęło widok, którego znaczenie zaczęła tłumaczyć mu mama. Nie byłyśmy same w tym wielkim mieście.



Wielu Brytyjczyków pamięta o sensie Bożego Narodzenia. Wyspiarze to ludzie, którzy przede wszystkim bardzo lubią udzielać się w przeróżnych dobroczynnych akcjach. A Adwent, czy też okres Wielkiego Postu to doskonała okazja do jeszcze większej ofiarności na cele dobroczynne, czy wsparcie dla potrzebujących. Różnym akcjom patronują tutejsze parafie; zarówno katolickie jak i innych wyznań chrześcijańskich. Co rusz słyszy się o dobroczynnych akcjach w radio i czyta na łamach prasy. Wielki udział w wychowywaniu ofiarnego społeczeństwa mają szkoły. Wszystkie szkoły, choć mam nieodparte wrażenie, że katolickie szkoły przodują w takich inicjatywach. Dlatego kiedy Święta Bożego Narodzenia zbliżają się do nas wielkimi krokami, szkoły zaczynają działać. Jedną z takich akcji, corocznie organizowaną w szkole katolickiej, do której uczęszczają moje dzieci są paczki dla dzieci z biednych rejonów świata. Każdy chętny przygotowuje paczkę z ubraniami, zabawkami i przyborami szkolnymi, czyli z tym co znajduje się na liście pierwszych potrzeb jaką udostępnia organizator pomocy. Paczka może być przygotowywana z myślą o chłopcu lub dziewczynce co należy zaznaczyć na paczce. Paczki przynoszone są do szkoły i stąd wędrują do dzieci w potrzebie.

Bardzo często w okresie przedświątecznym organizowane są tzw. non-uniform day, czyli dni bez obowiązkowego mundurka. W takim dniu dzieci mają prawo ubierać się dowoli w co chcą, ale w zamian za zgodę na to muszą przynosić do szkoły funta, który to zasili kolejną akcję charytatywną.

Parafie wspólnie ze szkołami organizują zbiórki żywności, które potem dzięki wolontariuszom wędrują do najuboższych rodzin.

Chóry szkolne, ale także zuchy często swoje zbiórki przenoszą do domów opieki dla ludzi starszych czy bezdomnych , gdzie śpiewają kolędy i umilają czas rozmową z ludźmi osamotnionymi. Czasami grupa dzieci z nauczycielami śpiewa kolędy gdzieś w centrum miasta, a przechodzący ludzie wrzucają do wystawionego wiadra z napisem celu charytatywnego pieniążki.

Dzieci w szkołach katolickich dostają na początku Adwentu kalendarz adwentowo –bożonarodzeniowy, który codziennie starają się śledzić. Dużo prowadzi się rozmów na tematy związane z sensem Bożego Narodzenia, a dzieci dostają dużą dawkę wiedzy o pochodzeniu świąt i ich religijnym znaczeniu.


Nie może braknąć przedstawień świątecznych czy jasełek. Ich tematem zawsze jest Święta Rodzina i narodziny Jezusa. Jasełka są bardzo pięknie przygotowywane przez szkoły. Nauczyciele i ich asystenci dbają o piękną scenografię, choreografię i kostiumy, często szyte przez szkolny personel w szkołach (sama widziałam to na własne oczy). Jasełkom towarzyszy cudny śpiew kolęd, do którego to często włanczają się widzowie. Dzieci wystawiają jasełka kilkukrotnie i zawsze przy pełnej sali rodziców, dziadków, ale także okolicznych mieszkańców. Bardzo lubię przedstawienia z udziałem dzieci.

Ale to, co najbardziej mnie urzekło to Carol service. Co to jest carol service? To kolędowe spotkania. Co roku takie spotkanie odbywa się w kościele, który sprawuje jakby duchową opiekę nad szkoła, tuż przed feriami świątecznymi. Wieczorem cały kościół bardzo tłumnie zapełnia się uczniami szkoły (mundurek obowiązkowy) oraz wszystkimi ich nauczycielami i pracownikami szkoły, którzy gromadzą się wokół ołtarza i w pierwszych ławkach podczas gdy rodzice, dziadkowie, parafianie i goście, choć w tłoku, ale radośnie zapełniają kościół by wspólnie posłuchać biblijnych czytań o narodzinach Jezusa i przy akompaniamencie zespołu kościelnego wspólnie śpiewać pieśni adwentowe i kolędy. Małe dzieci przebrane w stroje z jasełek grają coś na rodzaj pantomimy, co dodaje tym spotkaniom więcej uroku. Szkoła dba o to, by wszyscy mieli dostęp do słów kolęd umieszczając dwie, a czasem trzy tablice, z których można czytać słowa. Bardzo lubię te spotkania. W powietrzu czuć atmosferę prawdziwych świąt Bożego Narodzenia, takich z obecnością Małego Jezusa i Świętej Rodziny. Ludzie wokół często się wzruszają, ledwo hamują łzy i ma się nieodparte wrażenie, że topnieją wszelkie złe lody. Kruszeją serca. Mały Jezus jest obecny wśród tych ludzi.

Wiadomo, dla mnie najpiękniejsze kolędy to te rodzime, ale kolędy śpiewane przez Brytyjczyków są również cudne, dlatego pozwolę sobie na zakończenie dzisiejszego wpisu zapoznać was z niektórymi, a zwłaszcza z tymi, które corocznie śpiewane są na carol service.






1 komentarz:

  1. Najcudowniejszych, najszczęśliwszych chwil w te święta, ciepła i rodzinnej atmosfery :):):*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za to, że tu zaglądacie. Będę bardzo szczęśliwa czytając wasze komentarze-zawsze na mnie działają niczym balsam i sprawiają mi prawdziwą radość.