Sir Henry Cole (1808-1882) był człowiekiem bardzo szanowanym i powszechnie znanym w dziewiętnastowiecznym Londynie. Nic w tym dziwnego, skoro był pierwszym dyrektorem Muzeum Wiktorii i Alberta w stolicy Anglii. Bywał „na salonach” i miał bardzo wielu znajomych. To wspaniale jest mieć wielu znajomych. Niestety, kiedy nadchodziły długie jesienne wieczory, Sir Henry dostawał czegoś w rodzaju alergii na pisanie listów. Dlaczego? Ponieważ chcąc być kulturalnym i grzecznym, człowiek ten zawsze do wszystkich znajomych wypisywał listy zawierające życzenia bożonarodzeniowe, a skoro tych znajomych miało się tak wielu…..to sami rozumiecie co czuł sięgając po papier i maczając pióro w kałamarzu. Była to długa i bardzo nużąca praca.
Kiedy nadeszła jesień 1843 roku i Sir Henry Cole znów miał sięgnąć po stos papierów, kałamarz i pióro, nagle coś mu wpadło do głowy. Może nawet przypomniał sobie , że rok wcześniej, pewien londyński artysta –William Maw Egley (1826-1916) nie wysyłał do znajomych listów z życzeniami, ale własnoręcznie namalowane zimowe obrazki z życzeniami „Merry Christmas”. Sir Henry Cole postanowił oszczędzić sobie pisania stosu listów. Udał się do innego londyńskiego artysty –Johna Calcott Horsleya (1817-1903) i zamówił u niego rysunek o tematyce świątecznej z wypisanymi świątecznymi życzeniami. John Calcott Horsley namalował rodzinę wznoszącą toast. Sir Henremu obrazek przypadł do gustu i zaraz też zlecił miejscowej drukarni wykonanie tysiąca jego kopii, które w zaadresowanych kopertach zostały rozesłane do znajomych. Od tego momentu popularność kartek świątecznych powoli nabierała rozpędu by ostatecznie, kiedy zatwierdzono możliwość wysyłania kartek bez koperty rozpowszechniła się na cały świat. Już w 1879 roku w samej tylko Europie wysłano aż 350 milionów takich kartek z świątecznymi życzeniami. Jako ciekawostkę dodam, że w Polsce, w 1900 roku ogłoszono konkurs na polską nazwę takiej karty i spośród nadesłanych propozycji wygrała nazwa „pocztówka”, zgłoszona do konkursu przez Henryka Sienkiewicza.
Dziś coraz częściej kartki zastępuje się sms-em lub e-mailem, które choć cieszą, to chyba nigdy nie sprawiają takiej radości jak właśnie kartka obrazkowa wrzucona do skrzynek pocztowych. Ale Brytyjczycy twardo trzymają się swoich tradycji i wciąż wysyłanie życzeń za pomocą telefonów lub Internetu uważa się w Wielkiej Brytanii raczej za brak smaku i wyczucia. Anglicy na ogół tego nie robią. Przemysł pocztówkowy w Wielkiej Brytanii jest bardzo rozwinięty. Nie ma miasta, w którym nie byłoby choć kilku sklepów tylko z pocztówkami, nie tylko świątecznymi, bo przecież Brytyjczycy wysyłają lub wręczają sobie kartki również z innych okazji; urodzin, rocznic ślubu, narodzin dzieci, zmiany pracy, zakupu nowego domu i tak dalej. W okresie Adwentu poczta królewska zarzucana jest kartkami. Chciałoby się powiedzieć: wszyscy do wszystkich ślą życzenia. Ale nie tylko je ślą. Kartki z życzeniami również się rozdaje; w szkole, w pracy, sąsiadom. W szkołach dzieci wypisują je wszystkim nauczycielom i wraz z upominkiem (czekoladki lub butelka wina) wręczają tuż przed świątecznymi feriami. Wypisane kartki wędrują także do wszystkich koleżanek i kolegów z klasy. Nauczyciele wypisują kartki swoim uczniom czasami dorzucając do każdej czekoladowego cukierka. Wieczorami nietrudno jest zobaczyć ludzi biegających z kartkami i wciskających je do skrzynek swoich sąsiadów. Chyba nie ma takiej możliwości, by ktokolwiek nie został na święta obdarowany kartkami. My w jednym roku naliczyliśmy ich ponad 300. Dlatego świąteczne kartki stanowią dekorację świąteczną brytyjskiego domu. Anglicy zawieszają je na sznurkach pod sufitem, na ścianach lub ustawiają gęsto na kominkach i okiennych parapetach. Dom z nimi wydaje się bardziej kolorowy, a w każdej chwili można po nie sięgnąć, jeszcze raz obejrzeć i poczytać. Cały cudowny urok świątecznych kartek.
A jakie są te świąteczne kartki? Różne. Ja najbardziej sobie cenię te tradycyjne, mówiące o Bożym Narodzeniu, z szopką, żłóbkiem, betlejemskim tłem. Ale również te, określane mianem „season greetings” są wyjątkowe i bardzo pomysłowe. Każda z nich, która adresowana jest do mnie i mojej rodziny bardzo nas cieszy i stawia nas w rzędzie ludzi, którzy bronią tradycyjnej formy wysyłania życzeń jako czegoś pięknego i wyrażającego szacunek dla obdarowanego. Pozwólcie, że na zakończenie pokażę wam trochę świątecznych kartek.
Bałwanki, Mikołaje i renifery.
Ulubione misie i postacie z bajek.
Motyw przyrodniczy.
Skojarzenie; ciepło rodzinnego domu
Z myślą o dzieciach
Żłóbek
Święta Rodzina
Z poczuciem humoru
Bardzo interesująca historia kart pocztowych - nie znałam jej. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńFantastycznie wszytsko opisałaś..Pięknie - lekka ręka do pisania .Miło się czyta ..Karteczki na zdjęciach wspaniałe - choć wole ręcznie robione .Ostatnie kartki z humorem super .W Polsce nie widziałam takich święta z Humorem.. a szoda- może w miescie są i takie .Pozdrawiam serdecznie Monika
OdpowiedzUsuńCiesze sie dziewczyny, ze przeczytalyscie i wam sie podoba. Zapraszam ponownie.
OdpowiedzUsuńciekawe.
OdpowiedzUsuńuwielbiam dostawac kartki i je dawac wiec całkowicie rozumiem brytyjczyków i holendrów, którzy na punkcie pięknych kolorowych kartek mają świra, jednakże z żalem patrze na te recyklingowe kontenery w ktorych lądują kartki po świętach, ja zatrzymuję przy sobie każdą jedną :)
uwielbiam karteczki z rudzikami i mrozem :) sa takie inne od tych naszych polskich
Titaniu, rozumiem cie doskonale ale.... spojrzmy na to z innej strony; kartki ida do recyklingu a nie do smieci. I tego sie trzymajmy. Ja tez swoje przechowuje, czsami moje dziewczyny wykorzystuja je do produkcji wlasnych w nastepnym roku. Ja zdecydowanie wole te z szopka, ale w ogóle uwielbiam je dostawac.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń