Pięciotysięczne miasteczko Looe znajduje się w południowo- wschodniej części Kornwalii, około 20 mil od Plymouth i 7mil od Liskeard To szczególne dla mnie miejsce. To właśnie tutaj, w tej nadmorskiej miejscowości rozpoczęła się moja przygoda z Kornwalią, do której tak lubię wracać i wciąż odkrywać na nowo. Wyobraźcie sobie rybacką osadę, malowniczo rozciągniętą na dwóch wzgórzach, pośrodku których od strony lądu ku morskim głębinom leniwie płynie rzeka o takiej samej nazwie jak miasteczko, rozdzielając Looe na dwie części. Ta część miasteczka, która rozmieściła się po wschodniej stronie rzeki - została nazwana wschodnią częścią Looe (East Looe), a druga część, po zachodniej stronie wody – zachodnią częścią Looe (West Looe). Obie strony łączy most, choć w czasie odpływów wydawać by się mogło, że przejście z jednego brzegu rzeki na drugi mogłoby być możliwe po odsłoniętym dnie koryta rzeki: tylko omijając żaglówki, stateczki czy jachty, których całe mnóstwo zostało zmuszone do odpoczynku na piasku.
Okolice Looe są tak piękne, że nawet nie zdziwiła mnie wyczytana w turystycznych ulotkach informacja, że życie tutaj kwitło już około 1000 lat przed narodzeniem Chrystusa. Mieszkańcy żyją głównie z połowów ryb, a nawet rekinów. W Looe jest jeden z najważniejszych ośrodków połowów tych morskich drapieżników. Ci, którzy rybołówstwem się nie zajmują –dbają o turystykę. Brytyjczycy lubią tu „wpadać” na weekendy lub wakacje. Ale nie tylko Brytyjczycy... Coraz częściej spośród wielu języków słychać też naszą mowę polską.
Większość tutejszych domów, spektakularnie zbudowanych na zboczach pagórków sprawia wrażenie jakby były do zielonych górek przyklejone. Ma się nieodparte uczucie, że domy wiszą w powietrzu. Wiele z nich to pensjonaty, doskonale wyposażone i dostępne dla turystów przez okrągły rok. Ze względu na specyfikę położenia, wiele z tutejszych domów zostało pozbawione ogrodów. Ale angielską miłość do roślin i kwiatów nie da się stłumić brakiem kawałeczka ziemi. Idąc stromymi, wąskimi i krętymi uliczkami Looe, pomiędzy zabudowaniami, wzdłuż uliczek angielska pasja ogrodnicza uwidacznia się mnóstwem różnorodnych doniczek obrośniętych jednorocznymi lub wieloletnimi kwiatami, krzewami czy nawet drzewkami. Wiele kwiatów porasta też kamienne murki. Romantyczne lub zwyczajnie ciekawe nazwy domów, rośliny w doniczkach, ścieśnione ze sobą budynki… wszystko to składa się na wyjątkową atmosferę miasteczka. Przyjemnie jest zboczyć z głównej i tłocznej uliczki Looe i „pobłądzić” wśród domów wyżej położonych. Urzekające widoki są cenną zapłatą za trud wspinania się pod górkę. Uwaga! Sporadycznie, ale te strome, wąskie i kręte uliczki czasami są pokonywane przez samochody mieszkańców. Przyznam, że wzbudza to we mnie podziw dla ich umiejętność panowania nad kierownicą.
Miasteczko posiada wszystko, co może być potrzebne turyście; sklepiki, mini markety, lodziarnie i smażalnie ryb. W mieście nie brakuje atrakcji dla dzieci; już sama plaża jest wielką atrakcją, zwłaszcza w czasie odpływu, gdy potrafi się poszerzyć nawet o 200 metrów. Karuzele, dmuchane zjeżdżalnie i organizowane zawody w łowieniu różnych małych stworzeń morskich (najczęściej krabów), które później i tak lądują tam, gdzie czują się najlepiej - czyli w wodzie. Rejsy po oceanie, rejsy na wyspę świętego Jerzego (niektórzy nazywają tą małą wyspę zwyczajnie wyspą Looe), gdzie jest spore skupisko fok. W pobliżu Looe jest także rezerwat małp amazońskich. W okolicach znajduje się wiele malutkich wiosek, plaż, pól namiotowych i kampingowych. Dla wszystkich zainteresowanych miejscową historią oraz tradycjami regionalnymi w Looe czeka małe muzeum. Ale przede wszystkim jest tutaj wyjątkowo świeże i rześkie powietrze, które nawet podczas niesprzyjającej aury potrafi skutecznie zachęcać do spacerów po Looe i jego przepięknych krajobrazowo okolicach. Z wysokich urwisk skalnych podziwiać ogromne połacie wody, zatrzymać się przy dziko rosnących wiciokrzewach, naparstnicach czy różanecznikach, pogłaskać zainteresowanego konia, który wychyla się zza ogrodzenia…, Ale czy to nie zbyt dużo jak na jeden dzień? Na spacer po Kornwalijskich polanach, wzgórzach i laskach zabiorę was następnym razem. Tymczasem zatrzymajmy się jeszcze na chwilę w Looe. Pozdrawiam.
Pospacerowałam sobie już wczoraj, ale było baaaardzo późno no i nie miałam ze sobą prasola:))))Wróciłam, aby przy porannej kawce bez pośpiechu odbyć tą wspaniałą wycieczkę.Zdjęcia oddają to piękno i wspaniałą atmosferę którą opisujesz.Brakuje jedynie zapachu tego świeżego i rześkiego powietrza.
OdpowiedzUsuńTradycyjnie Ci baaaardzo dziękuje i pozdrawiam serdecznie.
Przepraszam,oczywiście chodziło mi o parasol:))))
OdpowiedzUsuńależ uczta dla oczu ;)))nogi mnie bolą po spacerku;)))ślicznie tam i tak super opowiadasz że czytam i czytam a robota stoi;)))dziękuję ci buziole ogromne
OdpowiedzUsuńczemu zamilkłaś?. Tak ciekawie piszesz. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWiesia
Wiesiu! Powroce....walczylam z zapaleniem pluc i to takim silnym.... Przyplatalo sie w najmniej oczekiwanym momencie. Juz dochodze do siebie. Jest juz dobrze, tylko sil jeszcze jakos brak, ale jest dobrze....a myslalam, ze to juz koniec....
OdpowiedzUsuńpiękne miejsce. z resztą chyba wszystkie miejsca nad wielką wodą mają swój urok :D
OdpowiedzUsuńkochana, zauwazyłam, że link do mojego bloga ci sie nie uaktualnia, powodem jest to, że moj blog zmienił nieco swoj url
teraz jest to:
www.fishnchipsstories.blogspot.com
bez "-"
musisz dodać mnie ponownie do listy aby widzieć update'y :D
kurcze, mam dużo zaleglosci do czytania na twoim blogu. w wiem, ze nie raz pisałaś ciekawie. no, mam nadzieje, ze teraz w wakacje nadrobie te czytelnicze tyły
pozdro :D
Cieszę sie bardzo, że znalazłam kogos, kto pokochał to miejsce tak samo jak ja. Byłam tam w zeszłym roku i urok tego miasteczka zawładnął moją wyobraźnią i snami :) Juz wiem, ze wracając do Anglii, zawsze będę juz ciągnęła do Kornwalii i właśnie do Looe. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń