Dzisiaj rano idąc
z moją Zosią przez park miałyśmy okazję pozbierać pierwsze brązowe i lśniące
kasztany. Zapachniało jesienią. Od kilku dni szalejące wiatry zdają się
poganiać tę pomarańczowo-żółtą porę roku do szybszego nadejścia.
Można nawet odważnie powiedzieć, że lato już prawie minęło. Ma spakowane walizki i tylko czeka
na właściwy moment by odfrunąć wraz z ciepłymi promieniami słońca i dłuższymi
letnimi dniami gdzieś daleko. Tegoroczne lato przeszło jakby obok mnie. Cóż… i tak też bywa. Liczę
jeszcze na pogodną i ciepłą jesień. Taką kolorową jesień, bo przecież ja tak
kocham kolory. Ale chyba najważniejsze – jesień pozbawioną chorób i innych
przykrych niespodzianek.
W Kornwalii byłam
kilka razy. Tak… wiem… dawno już chciałam wam pokazać, choć małą cząstkę
Kornwalii, którą ja znam. Taką Kornwalię spacerową. Ci z was, co lubią zaglądać
na ten blog wiedzą, że do tego -patrząc na mapę- długiego kawałka ziemi,
wgryzającego się od zachodnio-południowej części Anglii w głąb oceanu, przez
jednych nazywanego angielską riwierą a przez innych przemysłową pustką - bardzo
lubię wracać. Oj lubię! Niejednokrotnie już zabierałam was w tamte strony; EdenProject, ruiny zamku świętej Katarzyny, Looe, Zaginione Ogrody Heligan,
Tintangel… Byłam tam jesienią, wiosną i
latem. Bez względu na porę roku, zawsze oddycham tam innym powietrzem i
prawdziwie odpoczywam.
Nie da się poznać
Kornwalii jadąc jej głównymi drogami: od miasta do miasta, choć już tak podróżując
doznaje się dziwnego uczucia falowania. Kornwalia to pagórki. Wiecznie zielone
łąki pełne owieczek, krów i koni… W każdej mijanej miejscowości napotykamy charakterystyczne
białe domy i puby zapraszające na szklaneczkę piwa i tradycyjny kornwalijski
posiłek. Od czasu do czasu wyłania się wieża kościelna lub jakieś ruiny zamków… niby nic szczególnego, a jednak…
Ale wystarczy zjechać na jakąkolwiek drogę podrzędną, o choćby po to, by dostać do jednego z bardzo wielu portowych miasteczek i nadmorskich wiosek, doznajemy nierzadko uczucia cofnięcia się w czasie. Cofnięcia się do czasów, kiedy drogami jeździły zaprzęgi konne lub kiedy samochód był jeszcze rzadkością i nie było potrzeby budowania dróg odpowiednio szerokich i w miarę prostych.
Drogi wiją się jak wstążeczki. Są w większości wypadków tak wąskie, że wyminięcie się dwóch samochodów zdaję się być niemożliwe. Wąskie, pełne zakrętów drogi, po obu stronach porośnięte gęstymi i zielonymi parawanami bujnej roślinności, w których co jakiś czas wycięto jakiś kawałeczek krzewów po to, by w razie konieczności nadjeżdżające auto mogło wtulić się w tą wyrwę dając pierwszeństwo przejazdu samochodowi jadącemu z naprzeciwka. Czasami drogi te prowadzą wzdłuż pół, innym razem przez lasy albo nad przepaściami. Ci, którzy mają chorobę lokomocyjną muszą być przygotowani na trudne warunki jazdy i mieć woreczek w zasięgu ręki.
Z jednej strony
skaliste brzegi morza, z drugiej zielone pagórki, wiejskie zapachy i cisza. Można
tu spotkać konie proszące o chwile uwagi, osiołki szukające cienia i zainteresowaniem
przyglądające się „gapiom”. Można zachwycić się dziko rosnącym różanecznikiem,
naparstnicami czy pięknymi wiciokrzewami oplatającymi przydrożne krzewy. Nasze czworonożne pupile mogą liczyć na łyk wody z misek wystawianych przed domy przez mnieszkańców.
Kornwalijskie
plaże na pierwszy rzut oka nie należą do tego rodzaju plaż, które mogą zapierać
dech w piersiach i bezgranicznie zachwycać. Przede wszystkim wydają się małe,
wąskie, jakby siłą wydzierające oceanowi kawałek miejsca pomiędzy skalnymi
urwiskami, które można by nazwać plażą. Kamieniste. Nawet piasek, często na
widokówkach i w przewodnikach ukazywany, jako złoty tak naprawdę jest brunatny,
brązowy i gruby. Ale to tylko chwilowe wrażenia. Wystarczy tylko trochę
cierpliwości, a ocean podaruje nam wielką niespodziankę. Odpływający ocean
potrafi powiększyć każdą plażę od 200 do 300 metrów. Spod wody wyłaniają się
wcześniej niewidoczne skałki, pomalowane w paski i plamki. Piasek wygładza się
i robi się drobniejszy. Okoliczne mewy z wrzaskiem wyszukują wszelkich
smacznych stworzeń, którym nie udało się uciec razem z wodą. Muszelki wciąż
zamieszkałe przez wodne stworzenia nie są w stanie dać się oderwać się od skałek.
Przy pięknej pogodzie, w czasie odpływów plaże zapełniają się ludźmi, dziećmi i
psami. Na horyzoncie pojawiają się wycieczkowe żaglowce, jakby żywcem wzięte z
filmów o piratach, jachty i inne morskie pojazdy. Możliwe się robią wędrówki od miejscowości do
miejscowości brzegiem morza. Byle nie
dać się zaskoczyć przypływowi, który potrafi być bardzo niebezpieczny.
W Kornwalii odpoczywam. Mam tam na wyciagnięcie ręki, czy raczej nóg możliwość „poznęcania” się nad mięśniami i zmuszania ich do pracy w czasie kilometrowych wędrówek po pagórkowatych okolicach. Mogę też usiąść na skałce i bezmyślnie wpatrywać się w dal słuchając głośnych uderzeń fal o skałki. Możemy każdego dnia poszukiwać muszelki, kamyki, kraby, zabłąkane rybki i nie przeszkadza nam ani upalne słońce, ani fakt, że po plaży chodzimy w kaloszach i płaszczach przeciwdeszczowych. A gdy się znudzimy, uciekamy do pięknych tutaj lasów lub do miasteczek, ogrodów i muzeów. Kornwalia zdaję się zaspokajać potrzeby każdego turysty. Dla każdego coś miłego. Będę z utęsknieniem czekać na moją kolejna wyprawę w tamten zakątek świata.
No to fajnie, że już zdrowie wróciło. Tak trzymać! Co do Kornwalii - dla mnie wszystko co od Dorset na zachód jest wyjątkowo piękne. Piękne miejsca, i ta zieleń! Nie mogę uwierzyc, że drogi moga być gdziekolwiek węższe niż były w West Berkshire:)))Na 80% wracam na Wyspy z końcem roku, Devon jesli się uda:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znów piszesz :) Mogą być chyba węższe, na przykład w Looe, ale Ty masz porównanie :) Również tęsknię za Kornwalią, i za całą WB :) Ehhhh... :)
OdpowiedzUsuńNawet nie masz pojęcia jak bardzo mi Cię brakowało.Tych pięknych podróży.Cudownych relacji.Ale przede wszystkim uspokojenia, że wracasz do zdrowia i że wszystko w porządku.Jak zwykle stworzyłaś, opisując tą wycieczkę tak cudowny klimat że nie chce się wracać:))))Jakże piękne i zdrowe jest zapewne to "znęcanie " się nad mięśniami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię bardzo serdecznie życząc samych radosnych dni i pięknej barwnej jesieni
Piękne widoki. Ja również mam nadzieję na piękną jesień. Pod koniec miesiąca przylatuje do nas kuzynka,chcielibyśmy jej pokazać najładniejsze zakątki Anglii.
OdpowiedzUsuńBardzo wam dziekuje za te mile i nie wiem czy zasluzone komentarze. Nic tak nie cieszy jak fakt, ze to co pisze i umieszczam jest chetnie czytane i ogladane. Mam nadzieje, ze moje pluca zapomna o chorobach i tej jesieni a potem zima odpuszcza sobie ukladania mnie do lozka.Pozdrawiam was i jeszcze raz dziekuje za to, ze jestescie.
OdpowiedzUsuńKornwalia jest cudowna!:D
OdpowiedzUsuńCiekawa kraina.Fajny artykuł.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na jeden dzień z życia Kornwalii:
http://artoffoto.eu/2016/03/28/kornwalia-w-jeden-dzien-relacja-z-wyprawy
Pozdrawiam
Kornwalia to miejsce idealne dla osób szukających ładnego odludzia. Bardzo nam się tam podobało. Na https://wyspybrytyjskie.pl/ czytałam, co tam zwiedzić. Zdjęcia nie oddają rzeczywistości. Bajeczna kraina.
OdpowiedzUsuń