Dawno temu, każdemu kto próbowałby mi wmówić, że emigruję z ukochanej Polski, wybiłabym to z głowy choćby za pomocą młotka. Podróże kształcą, a życie doświadcza. Tak też Bóg dmuchnął w żagle i okręt mojego życia z rodziną na pokładzie odpłynął w dal, by zacumować gdzieś w samym sercu Wielkiej Brytanii. Od kilku lat uczę się tego "tutaj". Poznaję, doświadczam, smakuję, dziwię się, zachwycam, czasem nie dowierzam, porównuję i opisuję. A kiedyś...? Kto wie, może Bóg znów dmuchnie w żagle i popłyniemy gdzieś dalej, do innego portu? Ale póki co, już dzisiaj zapraszam was na wspólny rejs po Wielkiej Brytanii. Będzie mi bardzo miło gościć was pod moimi żaglami.

piątek, 21 października 2011

Kasztanowiec jadalny (Sweet Chestnuts) i nie tylko...

Kiedy potężny bóg Jowisz dostrzegł Nea, jedną z nimf Diany, poczuł w swoim sercu wielką burzę. Pioruny przeszywały jego boską duszę. Nic dziwnego skoro sam był bogiem burz i wyładowań atmosferycznych. Nea stała się jego „obiektem” pożądania. Niestety, ona sama nie odwzajemniała uczuć do Jowisza. Nieszczęśliwa targnęła na swoje życie, gdyż wolała się zabić niż oddać Jowiszowi. Gdy zauroczony jej pięknem Jowisz, znalazł martwe ciało nimfy, okropnie się zasmucił. Nie chciał dopuścić do tego by jej piękna postać odeszła w zapomnienie. Przemienił martwą Nea w przepiękne drzewo, którego największym urokiem nie są kwitnące wiosną kwiaty, ale jesienne owoce otoczone skorupkami z kolcami. Kasztanowiec.

Trudno powiedzieć, który rodzaj kasztanowca stał się hołdem złożonym Nea, a ci, którzy powtarzają tą mityczną legendę sugerują, że piękna nimfa stała się kasztanowcem o jadalnych owocach (słodki kasztan). W Europie kasztanowce można spotkać w wielu krajach. Chyba nie ma pośród nas kogoś, kto jako dziecko z uporem by nie zbierał w parku kasztanów i nie robił z nich ludzików czy zwierzątek. Kasztany służyły do różnych zabaw. My też niedawno z dziećmi stworzyliśmy maleńkie zoo z kasztanów. Kasztany stały się nieodłącznym elementem europejskiej jesieni. Inaczej jest z kasztanem jadalnym. To majestatyczne i przepiękne drzewo, dorastające do 30 metrów nie jest wyjątkowo wytrzymałe na huśtawki pogodowe i na duże mrozy. Można je spotkać w krajach śródziemnomorskich lub w Wielkiej Brytanii. We Francji owoce kasztana jadalnego są jesiennym przysmakiem, o którym wspominał w serialu „Stawka większa niż życie” słynny agent J-23. Francuzi uważają, że owoce z drzewa kasztanowca mają w sobie magiczną moc i to tak wielką, że kiedy kilka z nich położy się w dniu 1 listopada pod poduszkę, to żadna zbłąkana dusza i żaden demon nie odważy się zbliżyć do naszego domu.  A jak jest w Wielkiej Brytanii?


Nie jest trudno spotkać drzewo kasztanowca jadalnego w angielskich parkach. Przede wszystkim rzucają się w oczy jego niezwykłe liście, zupełnie inne od znanego nam kasztana- nazwijmy go- zwykłego. Są to liście lśniące, mięsiste, grube i bardzo długie z tzw. pazurkami. Owoce kasztanowca są otoczone zieloną, jakby delikatniejszą łupinką o ogromnej ilości cienkich i delikatniejszych kolców. Kasztany, które jesienią z uporem „uwalniają” się z objęć zielonych łupinek są tak małe, wręcz zdziczałe, że tak naprawdę nie nadają się do zastosowania w naszej kuchni, choć pewnie wiewiórki nimi nie gardzą. Aby poznać prawdziwy smak kasztana jadalnego, musimy udać się do sklepu i kupić te hodowlane. Takie owoce są dużo większe. Ważne by były świeże, bez oznak pleśni, o zdrowo wyglądających, lekko połyskujących brązowych skorupach.


Jest wiele sposobów przyrządzania kasztanów. Najłatwiej i najprościej jest kasztana upiec. Ale zanim to zrobimy, trzeba pamiętać o nacięciu go najlepiej na krzyż, tak jak pokazuję na zdjęciu. Inaczej możemy mieć nieprzyjemne uczucie pojawienia się Jowisza w naszym piekarniku. Kasztany potrafią wybuchać.  Nacięte kasztany wkładamy do piekarnika i pieczemy w temperaturze 200 -220 stopni około 20-25 minut. W trakcie pieczenia możemy je lekko potrząsnąć, by poodwracały się.  Po wyjęciu staramy się je obierać jeszcze ciepłe, bo wtedy skorupka bardzo łatwo odchodzi od całości.


Tak jest najprościej. Oczywiście kasztanów można używać w kuchni na wiele sposobów. Do deserów, ciast, sosów i potraw wszelkiego rodzaju. Można je piec, gotować i przyrządzać na grillu. Niegdyś produkowano z nich także mąkę i pewnie dlatego jedna z zapomnianych nazw  kasztanowca to drzewo chlebowe. Czy są smaczne? Oczywiście, by to stwierdzić należałoby samemu to sprawdzić. Są delikatnie i przyjemnie słodkie. Smaczne. Trochę w smaku przypominają mi brazylijskie orzechy, za którymi wręcz przepadam. Osobiście lubię sobie jesienną porą zrobić przyjemność w postaci pieczonych kasztanów.  Nieprzekonanych może zachęcić fakt, że kasztan jadalny to ogromna dawka witaminy E, B, wapnia, magnezu, żelaza - i uwaga – witaminy C: w 100g cytryny jest tyle samo witaminy C, co w 100g kasztana! Na 100g kasztana przypada 6g błonnika.

Jak widać, drzewo o takiej historii i tak wyjątkowo pięknym wyglądzie zasługuje na naszą uwagę. Będąc w tutejszym parku warto przy nim na moment zatrzymać się i warto, chociaż raz w życiu, spróbować pieczonych kasztanów. Zachęcam! A tam, gdzie trudno spotkać to drzewo, polecam spacer pomiędzy kasztanowcami o niejadalnych owocach. Taki spacer to sama przyjemność!
P.S. Bardzo wam dziękuje za wszystkie komentarze! Są dla mnie bardzo ważne! Bardzo mi miło, że tu zaglądacie! Pozdrawiam jesiennie i kasztanowo!





8 komentarzy:

  1. Kasiu, przeczytałam zaraz jak tylko opublikowałaś. I wiesz co? Nabrałam ogromnej ochoty na kasztany na gorąco. Nigdy nie jadłam, jadł mój mąż we Francji, i zawsze twierdził, że smakowały mu mniej więcej jak słodkawe ziemniaki. Twój opis sprawił, że zgłodniałam:))) Muszę koniecznie spróbować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Buu ale skąd tu wziąć takie jadalne kasztany w moim grajdołku :( Ale dziękuję Ci za takiego świetnego posta :) Nie miałam pojęcia, że są tak wartościowe :) Ja lubię nosić kasztany w kieszeniach i je turlać w dłoniach :) Mój tato wkładał kasztany do wersalki, jako taki od promiennik w wypadku żył wodnych i innych szkodliwych badziewi. Miłego weekendu Ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasztany mam jesienia zawsze w kieszeni, zbieram ich niezliczone ilosci az maz sie denerwuje.One sa takie mile w dotyku i jak je trzymam w reku jest mi lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż kasztany przede wszystkim to dla mnie ta cudowna przepiękna w barwach "Pani jesień". Ubolewam bardzo nad tym że z tymi jakże pięknymi drzewami u nas ostatnio dzieje się bardzo źle.Chorują i nie bardzo jest na to rada.A nie wyobrażam sobie, gdyby miało ich wiosną (gdy kwitną) i jesienią nie być:(((. Nie jadłam nigdy kasztanów ale myślę że by mi smakowały:)))))
    Dziękuje Ci bardzo za ciekawy opis i pozdrawiam bardzo cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle u Ciebie: ciekawie! W mojej rodzinnej miejscowosci mamy ogrom kasztanowcow. Jak dla mnie najpiekniej wygladaja jesienia. Kasztany jako deser moga byc.... koniecznie z czyms slodkim!
    Serdecznosci
    Judith z Kamerunu
    lavieestbelleijatez

    OdpowiedzUsuń
  6. wow super:D
    Ciekawa jestem jak smakują takie kasztany i czy są dobre??
    bo nigdy ich nie jadłam;)
    a fotki jak zwykle śliczne;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! świetna relacja:D
    Ja jeszcze nie miałam okazji spróbować kasztanów, ale czas to zmienić. Mam nadzieję, że kasztany były pyszne:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękna jesień i smakowite kasztany:))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za to, że tu zaglądacie. Będę bardzo szczęśliwa czytając wasze komentarze-zawsze na mnie działają niczym balsam i sprawiają mi prawdziwą radość.