Kiedy potężny bóg
Jowisz dostrzegł Nea, jedną z nimf Diany, poczuł w swoim sercu wielką burzę.
Pioruny przeszywały jego boską duszę. Nic dziwnego skoro sam był bogiem burz i
wyładowań atmosferycznych. Nea stała się jego „obiektem” pożądania. Niestety, ona
sama nie odwzajemniała uczuć do Jowisza. Nieszczęśliwa targnęła na swoje życie,
gdyż wolała się zabić niż oddać Jowiszowi. Gdy zauroczony jej pięknem Jowisz,
znalazł martwe ciało nimfy, okropnie się zasmucił. Nie chciał dopuścić do tego
by jej piękna postać odeszła w zapomnienie. Przemienił martwą Nea w przepiękne
drzewo, którego największym urokiem nie są kwitnące wiosną kwiaty, ale jesienne
owoce otoczone skorupkami z kolcami. Kasztanowiec.
Nie jest trudno
spotkać drzewo kasztanowca jadalnego w angielskich parkach. Przede wszystkim
rzucają się w oczy jego niezwykłe liście, zupełnie inne od znanego nam
kasztana- nazwijmy go- zwykłego. Są to
liście lśniące, mięsiste, grube i bardzo długie z tzw. pazurkami. Owoce
kasztanowca są otoczone zieloną, jakby delikatniejszą łupinką o ogromnej ilości
cienkich i delikatniejszych kolców. Kasztany, które jesienią z uporem „uwalniają”
się z objęć zielonych łupinek są tak małe, wręcz zdziczałe, że tak naprawdę nie
nadają się do zastosowania w naszej kuchni, choć pewnie wiewiórki nimi nie
gardzą. Aby poznać prawdziwy smak kasztana jadalnego, musimy udać się do sklepu
i kupić te hodowlane. Takie owoce są dużo większe. Ważne by były świeże, bez oznak
pleśni, o zdrowo wyglądających, lekko połyskujących brązowych skorupach.
Jest wiele
sposobów przyrządzania kasztanów. Najłatwiej i najprościej jest kasztana upiec.
Ale zanim to zrobimy, trzeba pamiętać o nacięciu go najlepiej na krzyż, tak jak
pokazuję na zdjęciu. Inaczej możemy mieć nieprzyjemne uczucie pojawienia się
Jowisza w naszym piekarniku. Kasztany potrafią wybuchać. Nacięte kasztany wkładamy do piekarnika i
pieczemy w temperaturze 200 -220 stopni około 20-25 minut. W trakcie pieczenia możemy
je lekko potrząsnąć, by poodwracały się. Po wyjęciu staramy się je obierać jeszcze
ciepłe, bo wtedy skorupka bardzo łatwo odchodzi od całości.
Tak jest
najprościej. Oczywiście kasztanów można używać w kuchni na wiele sposobów. Do
deserów, ciast, sosów i potraw wszelkiego rodzaju. Można je piec, gotować i przyrządzać na grillu. Niegdyś produkowano z nich
także mąkę i pewnie dlatego jedna z zapomnianych nazw kasztanowca to
drzewo chlebowe. Czy są smaczne? Oczywiście, by to stwierdzić należałoby samemu
to sprawdzić. Są delikatnie i przyjemnie słodkie. Smaczne. Trochę w smaku
przypominają mi brazylijskie orzechy, za którymi wręcz przepadam. Osobiście
lubię sobie jesienną porą zrobić przyjemność w postaci pieczonych kasztanów. Nieprzekonanych może zachęcić fakt, że kasztan
jadalny to ogromna dawka witaminy E, B, wapnia, magnezu, żelaza - i uwaga – witaminy
C: w 100g cytryny jest tyle samo witaminy C, co w 100g kasztana! Na 100g
kasztana przypada 6g błonnika.
Jak widać, drzewo
o takiej historii i tak wyjątkowo pięknym wyglądzie zasługuje na naszą uwagę.
Będąc w tutejszym parku warto przy nim na moment zatrzymać się i warto, chociaż
raz w życiu, spróbować pieczonych kasztanów. Zachęcam! A tam, gdzie trudno spotkać to drzewo, polecam spacer pomiędzy kasztanowcami o niejadalnych owocach. Taki spacer to sama przyjemność!
P.S. Bardzo wam dziękuje za wszystkie komentarze! Są dla mnie bardzo ważne! Bardzo mi miło, że tu zaglądacie! Pozdrawiam jesiennie i kasztanowo!
Kasiu, przeczytałam zaraz jak tylko opublikowałaś. I wiesz co? Nabrałam ogromnej ochoty na kasztany na gorąco. Nigdy nie jadłam, jadł mój mąż we Francji, i zawsze twierdził, że smakowały mu mniej więcej jak słodkawe ziemniaki. Twój opis sprawił, że zgłodniałam:))) Muszę koniecznie spróbować.
OdpowiedzUsuńBuu ale skąd tu wziąć takie jadalne kasztany w moim grajdołku :( Ale dziękuję Ci za takiego świetnego posta :) Nie miałam pojęcia, że są tak wartościowe :) Ja lubię nosić kasztany w kieszeniach i je turlać w dłoniach :) Mój tato wkładał kasztany do wersalki, jako taki od promiennik w wypadku żył wodnych i innych szkodliwych badziewi. Miłego weekendu Ci życzę :)
OdpowiedzUsuńKasztany mam jesienia zawsze w kieszeni, zbieram ich niezliczone ilosci az maz sie denerwuje.One sa takie mile w dotyku i jak je trzymam w reku jest mi lepiej.
OdpowiedzUsuńNo cóż kasztany przede wszystkim to dla mnie ta cudowna przepiękna w barwach "Pani jesień". Ubolewam bardzo nad tym że z tymi jakże pięknymi drzewami u nas ostatnio dzieje się bardzo źle.Chorują i nie bardzo jest na to rada.A nie wyobrażam sobie, gdyby miało ich wiosną (gdy kwitną) i jesienią nie być:(((. Nie jadłam nigdy kasztanów ale myślę że by mi smakowały:)))))
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci bardzo za ciekawy opis i pozdrawiam bardzo cieplutko
Jak zwykle u Ciebie: ciekawie! W mojej rodzinnej miejscowosci mamy ogrom kasztanowcow. Jak dla mnie najpiekniej wygladaja jesienia. Kasztany jako deser moga byc.... koniecznie z czyms slodkim!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith z Kamerunu
lavieestbelleijatez
wow super:D
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak smakują takie kasztany i czy są dobre??
bo nigdy ich nie jadłam;)
a fotki jak zwykle śliczne;)
Pozdrawiam
Super! świetna relacja:D
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie miałam okazji spróbować kasztanów, ale czas to zmienić. Mam nadzieję, że kasztany były pyszne:D
Piękna jesień i smakowite kasztany:))
OdpowiedzUsuń